Co roku na Górze św. Anny z okazji Święta Podwyższenia Krzyża organizowane są obchody kalwaryjskie. Nasza parafia nigdy nie brała w nich udziału, ponieważ pokrywają się z datą odpustu parafialnego. Inaczej było w tym roku. Ks. Proboszcz postanowił, że przygotowania do odpustu i festynu zakończymy w piątek tak, aby w sobotę skupić się już tylko na modlitwie.

Tak też się stało. 12 września o 6.00 rano wyruszyliśmy w podróż na Górę św. Anny. Nie było nas wielu, ale mimo tego w autokarze rozległ się piękny śpiew Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP. Po przybyciu na miejsce część z nas skorzystała z Sakramentu Pokuty, a następnie zajęliśmy miejsca przy grocie, aby uczestniczyć we Mszy św. pod przewodnictwem Biskupa opolskiego, którym jest ks. Andrzeja Czaja. Eucharystię w intencji naszej parafii koncelebrował także ks. Proboszcz. Bezpośrednio po spotkaniu z żywym, prawdziwym Jezusem Chrystusem w Komunii św. wyruszyliśmy na dróżki kalwarii. Na Górze św. Anny byłam już wiele razy, ale podobnie jak wielu uczestników naszej pielgrzymki na obchodach kalwaryjskich ku czci Krzyża św. pierwszy raz. Wrażenie jest nie do opisania. Wielotysięczny, rozśpiewany tłum podążający za figurą umęczonego Chrystusa robi wrażenie. Ks. Proboszcz szedł wśród duchowieństwa, nasze Marianki wraz z pocztami sztandarowymi, a reszta Parafian z pozostałymi pielgrzymami. Ks. Proboszcz został zaszczycony i mógł nieść figurę Jezusa z krzyżem. W ciągu drogi przystankami były kazania głoszone przez osoby konsekrowane z racji przeżywanego Roku Życia Konsekrowanego. Mieliśmy także jedną dłuższą przerwę na posiłek i odpoczynek. Do bazyliki dotarliśmy ok. godz. 17.00.

 

Po dwugodzinnej regeneracji sił ponownie udaliśmy się do groty, aby uczestniczyć w nabożeństwie światła. W uroczystej procesji wniesiono Krzyż, a szli w niej Biskupi gliwiccy i opolski, gospodarze miejsca, kapłani z obydwu diecezji, klerycy z naszego seminarium, służba liturgiczna i poczty sztandarowe. Tegoroczne rozważania dotyczyły powołania życiowego człowieka. Modliliśmy się także o nowe powołanie do służby w Kościele. Niejedno serce zostało poruszone... Nie sposób opisać emocji towarzyszących wspólnemu śpiewowi po zmroku, kiedy grotę rozjaśniały już tylko płonące tysiące świec.

Do domu wróciliśmy przemęczeni o godz. 23.00, ale zgodni, że warto było! Nawet osoby, które pomagały przy organizacji festynu i musiały zacząć przygotowania w niedzielę o 6.00 rano zgodnie stwierdziły, że to, co przeżyły podczas pielgrzymki, było warte każdego poświęcenia. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku pielgrzymka odbędzie się ponownie i pojedzie nas więcej. Nie będziemy nikogo przekonywać. Tam po prostu trzeba jechać, poczuć ten modlitewny klimat i piękno wspólnej modlitwy. Dziękujemy ks. Proboszczowi za odprawioną Mszę św. w naszej intencji i organizację wyjazdu.